Kobieta poszła tak jak zawsze z psem na spacer do parku. Nie było w tym nic dziwnego, ponieważ pies
biegał tam i z powrotem i czas od czasu zniknął w krzewach. Mimo to, jego właścicielka spostrzegła, że co
jakiś czas pies ujada albo zawyje z bólu. Uważała, że tylko na coś nadepnął. Potem pies wbiegł w gąszcza i
długo nie wracał, więc kobieta szła go poszukać.
Kiedy go zobaczyła, była zszokowana
Psa w końcu znalazła, ale kiedy go zobaczyła, była totalnie zszokowana. I to dlatego, że był ranny na wielu
częściach ciała. Nie były to zwykłe zadrapania, lecz wyglądało to na głębsze rany. Kobieta pomyślała, że to
jakiś pasożyt przykleił się do niego w krzakach. Oczywiście nie traciła czasu i natychmiast zawiozła go do
weterynarza. Temu wystarczyło tylko jedno jedyne spojrzenie aby stwierdził, że to nie jest żaden robak ani
jakikolwiek inny pasożyt. Chodzi o coś groźniejszego.
Weterynarz najpierw wezwał policjantów i wszystko im opowiedział
Zanim lekarz rozpoczął się opiekować psem, wziął komórkę i zadzwonił na policję. Oznajmił im, iż ma w
swym gabinecie takie zwierzę, i że mają natychmiast przyjechać. Tak się stało i policja zaczęła kobietę
przesłuchiwać. Potrzebowała stwierdzić głównie to, gdzie była ze psem i o której godzinie. Było bowiem
trzeba dokładnie określić miejsce, gdzie pies się poruszał. To dlatego, aby jak najprędzej mogło się
rozpocząć śledztwo. I właściwie po co? To jest na całej sytuacji najbardziej szokujące.
Kontynuuj czytanie artykułu na następnej stronie